poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 3

"Hrabia Dracula oraz przygotowania do balu"


      Kiedyś szukałam w naszej pałacowej bibliotece czegoś o mocach wampirów. Dowiedziałam się stereotypów: są szybsze i silniejsze niż ludzie. Ale dowiedziałam się również, że jeśli tylko chcą, mogą sprawić, by jakakolwiek osoba na świecie ich pożądała. Żeby tego dokonać, trzeba było zrobić jedną, prostą rzecz. Jeżeli ta osoba jest człowiekiem, należy ją pocałować, przemienić, i potem znowu pocałować. W przypadku potworów, wszystkich, wystarczy tylko wypić ich krew i pocałować. Ale, zawsze jest jakiś haczyk. W tym przypadku, haczykiem jest to, że... Jeżeli osoba, na którą został rzucony ten czar, oddali się od wampira na co najmniej 1 km na minimum 7 dni, więź zostaje zerwana. W drugą stronę to też działa, czyli jeżeli wampir oddali się od osoby.
      Teraz, gdy już to wiedziałam, zaczęłam obmyślać plan, co zrobić, żeby oddalić się od Alexandra. Najpierw myślałam, żeby udawać chorobę. Ale wampiry przecież nie chorują. Potem pomyślałam, że dobrze byłoby gdzieś wyjechać. Tak, to był dobry pomysł. Powiedziałam o tym Alexandrowi. Spytał, czemu chcę jechać sama na drugi koniec świata. Odpowiedziałam, że nie chcę jechać sama, tylko z Lorraine, a powodem jest oderwanie się od lekcji dobrego zachowania trwających prawie cały dzień i pobycie trochę samej z siostrą. W końcu, po wielu błaganiach, niechętnie zgodził się na mój tygodniowy wyjazd z Lorraine.
      Pojechałyśmy do świata ludzi, do Transylwanii. To było wystarczająco daleko od niego, a poza tym zawsze chciałyśmy odwiedzić miejsce urodzenia słynnego Draculi. Zdecydowałyśmy, że odwiedzimy jego zamek. W środku niego pojawiły się moje kolejne wspomnienia. I wiecie, czego się dowiedziałam? Że hrabia Dracula jest moim przodkiem. Fajnie, nie? 
      Byłam pierwszą córką Draculi. Kiedy jego ukochana, Karou, była w ciąży ze mną, zaczęła umierać z powodu choroby. Tak więc, miał 2 wyjścia. Przemienić ją i skazać na wieczne potępienie ale przy jego boku razem z dzieckiem, czy pozwolić nam umrzeć w spokoju ale posiadając złamane serce. Nie umiał zdecydować. Przemienienie wiązało się z uratowaniem jej, ale również przeklęciem jej. Życie wieczne to masakra. Postanowił spytać się jej. Ona odpowiedziała, że zapłaci każdą cenę, żeby być z nim i dać dziecku życie. Tak więc, on spełnił jej prośbę i urodziłam się ja, a krótko potem na świat przyszli jeszcze 1 dziewczyna i 2 chłopaków. Ale po jakimś czasie wściekły lud ruszył na nasz zamek z widłami, pochodniami, itd, ale jako że wtedy ja, moja siostra i Dracula wyruszyliśmy na "łowy", mama i bracia zostali w zamku. Co się stało, to już nie trudno się domyślić.
      Kiedy wracaliśmy, ludzie właśnie się oddalali. Ojciec powiedział, żebyśmy się na chwilę schowały, a on pójdzie sprawdzić co z mamą i chłopcami. Zrobiłyśmy, jak kazał. Gdy już miał wchodzić do zamku, jakiś chłop go zauważył i ruszył z powrotem, a za nim reszta. Owszem, Dracula był najsilniejszym wampirem, jako że był 1 wampirem, ale przy takiej ilości wściekłego ludu, który go otoczył, nie miał 100% szans na wygraną...
      Po jakimś czasie usłyszałyśmy okrzyki triumfu ludzi. Mogło to oznaczać tylko to, że hrabia Dracula poległ. Kiedy lud odszedł, pobiegłyśmy przed drzwi wejściowe, ale nie było tam ojca. Zobaczyłyśmy za to jakąś postać wchodzącą na pagórek obok zamku. Siostra chciała go zawołać, ale powstrzymałam ją, ponieważ chłopi mogli w każdej chwili wrócić lub to usłyszeć.
      Weszłyśmy do zamku. Na schodach leżała matka, bez głowy, cała w szkarłatnej substancji. Głowa leżała kilka centymetrów od niej. Poszłyśmy na górę, z ledwością kontrolując żądzę krwi. W pokoju muzycznym leżeli bracia, za fortepianem. Myślałyśmy, że jeszcze żyją, ale gdy podeszłyśmy bliżej, zobaczyłyśmy, że mają powbijane w całe ciało osikowe kołki. Wyglądali gorzej niż matka. Mnie wtedy przypominali szaszłyki, ale zupełnie niejadalne. No, może poza krwią, ale i tak byli praktycznie wysuszeni jeżeli o to chodzi...
      Po zobaczeniu tego wszystkiego natychmiast wybiegłyśmy z zamku. Widok martwej matki i rodzeństwa to okropna rzecz. Po tych wydarzeniach stałyśmy się "bezdomnymi" sierotkami, ponieważ mieszkałyśmy dalej w tym zamku, ale całe dni spędzałyśmy na ulicy żebrząc o jedzenie, co oznaczało zaciąganie ludzi w ciemne zaułki raz na jakiś czas i wysysanie z nich krwi. Musiałyśmy przecież z czegoś żyć.
      Ale gdy stałyśmy się dorosłe, dalej żebrałyśmy. Tyle tylko, że już się nie starzałyśmy. Ludzie, którzy znali nas od momentu gdy zaczęłyśmy żebrać, zaczęli na nas podejrzliwie patrzeć. Mijały lata, a my wciąż byłyśmy młode. W końcu ktoś nie wytrzymał i zarżnął moją siostrę na oczach moich i innych mieszkańców miasteczka. Nie potrafiłam wtedy powstrzymać żądzy krwi. Moje oczy rozbłysły na czerwono, by ludzie wiedzieli, że za chwilę rzucę się do wysysania krwi z mojej martwej siostry.
      Wywołało to szok u zgromadzonych wokół, ale po chwili otrzeźwieli i rzucili się na mnie. Nie mogłam uciec, bo po pierwsze otaczali mnie z każdej strony, a po drugie nie potrafiłam powstrzymać się od pożywiania. Nie miałam wtedy jeszcze opanowanego mojego głodu. Gdy tylko wyczuwałam krew, podążałam w kierunku jej zapachu i zabijałam nieszczęśników.
      Zarżnęli mnie tak samo jak siostrę.
      Gdy opowiedziałam Lorraine o moich wspomnieniach, ona je potwierdziła i powiedziała, że zobaczyła to samo co ja. To znaczy, że od zawsze byłyśmy siostrami. Jak to mówią, "dusze zawsze się odnajdą, niezależnie od tego czy to będzie to życie czy następne". Tylko dlaczego moją zawsze musi odnajdować jeszcze Alexander? Mam go po dziurki w nosie. Naprawdę.
      Kiedy minęło 7 dni od naszego wyjazdu z Mirai Chizu, czułam się doskonale. Wreszcie poczułam, że jestem wolna od Alexandra. Mogłyśmy wracać.
      Wróciłyśmy 8 dnia. Jak tylko Alexander nas zobaczył, był wściekły, bo miałyśmy wrócić wczoraj. Odpowiedziałam, że miałyśmy problem z transportem i dlatego tyle to trwało. Nachylił się do pocałunku, ale odchyliłam się i podbiegłam do Laurenta się z nim przywitać. Jakie szczęście, że akurat tam stał. Po prostu uwielbiam tego czło... Wampira za to, że wie kiedy się pojawić.
      Minęły kolejne lata i Alexander znowu mnie pocałował. Niestety. Przez to, gdy tylko jest w pobliżu mam ochotę rzucić mu się w ramiona i traktować jak jakiegoś boga... Ale moje myśli się nie zmieniły. Wciąż miałam nadzieję, że nadejdzie dzień, kiedy znów będę wolna tak jak kiedyś.

                        KONIEC WSPOMNIEŃ

      Mamy rok 2013, prawda? Tak... Minął rok, od kiedy Alexander zniknął. Pewnie myślicie, że go zabiłam albo coś w tym stylu? Owszem, planowałam to. Ale w wykonaniu go przeszkodziło mi nagłe zniknięcie Alexa. Pewnego dnia tak po prostu zniknął. Początkowo wszyscy myśleliśmy, że nie będzie go dzień lub dwa, ewentualnie tydzień. Było tak ponieważ czasami lubił sobie iść gdzieś pograć w pokera, ale rzadko wracał tej samej nocy. Szczerze mówiąc, chyba tylko raz. W każdym razie, ja jestem bardzo szczęśliwa, że do tej pory nie wrócił.
- Och kochana, dziś są twoje 118 urodziny. Minęła równa setka odkąd zostałaś wampirzycą. Szkoda tylko, że książę nie będzie miał okazji Cię dziś zobaczyć - powiedziała Karou, jedna z pokojówek. Była wysoka, wyższa ode mnie. Jej blond loki sięgały pasa nawet w kucyku. Oczy miała przyjazne koloru szaro-niebieskiego, a uśmiech ciepły i szczery. Nie potrafiłam uwierzyć w to, że tak miła i ładna dziewczyna ma za niedługo zostać wampirzycą. Piekielnie przypominała mi moją matkę, ale nie tą, tylko tą z okresu gdy byłam córką Draculi. Ma nawet takie samo imię. Co za ironia.
- Wiesz Karou, ja się bardzo cieszę, że go tu nie ma.
- Wiem, wiem. I rozumiem Cię. To mówiłaś, że gdy Cię przemienił i pocałował zaczęłaś czuć do niego pociąg, ale ciągle go nienawidzisz?
- Tak. Wszystko jest wyjaśnione nawet w tej książce - powiedziałam i pokazałam jej.
- Rzeczywiście. W takim razie nie chcę, żeby to on przyczynił się do mojej przemiany.
- A kto? On jest w tym najbardziej doświadczony. Gdyby tu był, byłabyś już od jakiegoś czasu wampirzycą.
- Chciałabym, żebyś to była ty. Ufam Ci. A jemu nie.
- No to mamy to samo zdanie na jego temat - uśmiechnęłam się, a Karou odwzajemniła uśmiech.
- Dobra, koniec gadania, trzeba Cię przygotować do balu.
- Ech, a muszę? Wiesz jak ja nie lubię tej sztywnej atmosfery.
- Wiem, ale każdy musi obejść swoją setkę na balu wśród wampirów i reszty. Takie zasady.
- Niestety. Co za debil je wymyślił?
- Alexander, wieki temu w swoim pierwszym wcieleniu
- Czyli debil
      Zaczęłyśmy się śmiać. Nie podejrzewałam, że dzisiaj cokolwiek się zmieni
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
      No hej wszystkim! Oto rozdział 3, nie wiem kiedy będzie kolejny bo mam problemy z netem. Po prostu wyczekujcie. Ten wyszedł trochę krótki no i końcówka też taka trochę zepsuta, ale to dlatego że dokańczałam go dzisiaj od 8:00 do 8:30, bo lekcje są dopiero na 8:55. No a ja z rana jeszcze nie myślę, więc nie wińcie mnie za to, że trochę końcówka mi nie wyszła. Czekam oczywiście na komentarze i mam nadzieję, że jeszcze o mnie pamiętacie :)
                                               +Selene+

2 komentarze:

  1. Eee tam... jest superowy! Fakt może taka troszkę końcówka,ale nie ważne,bo powodem tego była szkoła :P. Sorki,ale tutaj za bardzo się nie rozpiszę :*,ale czekam z wytrwałością na nexta ^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przesadzasz! Mi się podoba! Ciekawe co stało się z Alexem?! O_o Po części chciałabym żeby zgnił, ale także w głębi serduszka liczę na to, że jednak zakochają się w sobie i będą mieć małe wampirzątka xD Końcówka, nie jest najgorsza :* A co do szkoły, to wszyscy znamy ten ból :C
    Z wyczekiwaniem oczekuję następnego i zapraszam do mnie na:
    http://you-are-my-fallen-angel.blogspot.com/
    http://hardly-ever-you-have-lucky.blogspot.com/
    Przepraszam za spam!!!!!!!! Więcej już pisać tego nie bd, przyrzekam! <3

    OdpowiedzUsuń