sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 5

"Zła wiadomość i dobra wiadomość"

      Masakra! Gorzej już być chyba nie mogło! Co za sukinkot! Jak go zaraz dorwę, to urwę mu łeb!
- Córcia, wszystko w porządku? Wyglądasz jakoś... blado - zapytała Effie, moja matka
- Jasne. Poza tym, że właśnie dowiedziałam się, że wychodzisz za tego gnoja, to czuję się rewelacyjnie! - odpowiedziałam
- Czego ty w nim tak bardzo nie lubisz?
- Hmm, niech pomyślę... Może tego, że idzie do łóżka z każdą napotkaną dziewczyną?
- Ty znowu swoje? Przecież to normalne, że patrzy na inne kobiety. Przecież mu tego nie zabronię. Ja też patrzę na innych mężczyzn
- A powinnaś zabronić. I takie małe sprostowanie: On nie ogląda się za kobietami, tylko za dziewczynami. W moim wieku. Proponował to nawet mnie!
- Niby co Ci proponował?
- Seks! Gdyby nie to, że w rodzinie Twojej i taty byli sami czarownicy, mogłabym być teraz w 3 miesiącu ciąży!
- Niby jakim cudem, skoro znamy go od 2 miesięcy?
- I tu się mylisz! Jak byłam z dziewczynami w kinie na "Bling Ring", to zaczął się tam do mnie dobierać, a ściślej mówiąc, w damskim kiblu. Jakbym nie była czysto magiczna, to za 7 miesięcy mógłby Ci tu latać mały bachor!
- Masz natychmiast przestać!
- Bo jak nie, to co?!
- To zamknę Cię w pokoju!
- Nie masz prawa tego zrobić!
- Jestem Twoją matką i mam prawo robić z Tobą co mi się zamarzy!
- Zamykanie kogoś w pokoju na 12 godzin bez picia i jedzenia uznawane jest za znęcanie się. Możesz pójść za to do więzienia!
- Nie histeryzuj
- Gdyby tata wciąż tu był, to byś nie ześwirowała.
- Ja ześwirowałam? On sam odszedł, nie pamiętasz?
- Wyrzuciłaś go na zbity pysk! Byłaś o niego chorobliwie zazdrosna, podczas gdy on nic nie zrobił! Myślisz, że skoro miałam 10 lat, to nic nie rozumiałam?!
- Wyrzuciłam go, bo mnie zdradzał! Odkąd poznałam Danny'ego, robisz wszystko, żebym była nieszczęśliwa! Dlaczego? Dlaczego ty mi to robisz?
- Nie zdradzał Cię! Będziesz nieszczęśliwa, jeśli za niego wyjdziesz! Dlaczego nie chcesz przyjąć scenariusza, w którym Danny Cię zdradza, a z łatwością przyjęłaś go w przypadku taty? Za co tak go karzesz?
- Dość tego! Będziesz siedzieć w pokoju do 14:00!
- Ale to tylko 6 godzin...
- To dlatego, że o 14:00 będzie wybierany reprezentant, który pojedzie do San Francisco
- San Francisco? - miałam wrażenie, jakbym zapomniała o czymś ważnym
- Jak widać, znowu nie zrobiłaś tego, o co Cię prosiłam. Dziś jest pogrzeb wampirzego księcia, a jutro obchodzona jest 100 jego narzeczonej
- Przeczytałam to, co mi dałaś. Po prostu zapomniałam gdzie to będzie organizowane
- To jakie w takim razie noszą imiona?
- Książę Alexander i księżniczka Selene Moore
- Moore?
- To jej nazwisko. Nie jest wampirzycą od urodzenia
- Najwyraźniej nie doczytałam tego punktu...
- Najwyraźniej - po co jej mówić, że wyczytałam to w internecie? Niech teraz ślęczy nad tym arkuszem i szuka tego. Wróciłam do pokoju, bo i tak nie mogłabym zrobić nic, żeby w nim nie siedzieć.
      Jak tylko zamknęłam drzwi pokoju, które zamknęły się na 6 godzin, oparłam się plecami o drzwi, osunęłam się na ziemię i schowałam twarz w dłoniach. "Dlaczego ja?", to pytanie zadawałam sobie już niezliczoną ilość razy.
      Moja matka oszalała, to pewne. Najbardziej ucierpiał na tym tata. Kochał ją całym sobą, a ona tak po prostu oskarżyła go o zdradę i wyrzuciła.
      Załkałam. Zrzuciłam z twarzy maskę twardej dziewczyny.
      Wśród ludzi zawsze jestem otwarta, stanowcza... Taka jak przed chwilą. Gdy jednak znajduję się tu, w moim pokoju, jak również kiedy jestem z tatą, jestem zamknięta w sobie, płaczliwa... "Prawdziwa"
      Mama wyrzuciła tatę 6 lat temu. Była zbyt zazdrosna. Zaczęło się od oskarżenia go o to, że pieprzy swoją sekretarkę. Zanim mu to powiedziała, jej podejrzenia trwały od 2 tygodni. On nie wiedział, ale ja tak. Postanowiłam wtedy zaczarować go tak, żebym wiedziała co, gdzie i z kim robi. Okazało się, że jest niewinny.
      Potem oskarżona została nasza kucharka, a następnie sprzątaczka. Kolejna była sprzedawczyni ze sklepu. Skończyło się na mojej nauczycielce angielskiego. Naprawdę ją lubiłam...
      W każdym razie, po tym jak wyrzuciła tatę kompletnie jej odbiło. Za jakąkolwiek wzmiankę o chłopakach zamyka mnie tu. 
      Wciąż nie potrafię zrozumieć, dlaczego teraz nie podejrzewa Danny'ego o zdradę, tak jak to było z moim tatą.
      Skurwysyn mnie nienawidzi za to, że wiem o jego... "Rozrywkach w czasie wolnym". Oświadczył się mojej mamie tylko po to, żeby mieć zapewnioną stabilizację finansową na przyszłość. Przy okazji zyska prestiż. Moja rodzina jest jest uważana za najpotężniejszą wśród czarowników, więc wstąpienie do niej=prestiż. Poza tym moja rodzina jest czysto magiczna, a jego nie.
      Pewnie chcielibyście wiedzieć, o co chodzi z tymi czysto magicznymi rodzinami? Otóż, gdy w rodzinie są sami czarownicy, to jest ona czysto magiczna. Jeśli zaś w rodzinie jest jakiś ludzki przodek, to jest ona wtedy słabsza, gdyż ludzka krew osłabia zdolności magiczne. Kiedyś można było się wiązać z ludźmi. No, ale co się stało, to się nie odstanie.
      Dobrze wiem, że w rodzinie tego dupka było parę ludzkich przodków, przez co jest praktycznie nie zdolny do używania magii. Dowodem na to jest to, że zna tylko kilka prostych zaklęć, i to z czystej magii. Nikt, kto ma kilku ludzi w rodzinie nie jest w stanie opanować czarnej magii, co najwyżej 2 słabe zaklęcia.
      Coś sobie właśnie uświadomiłam. Skoro dzisiaj rada wybiera przedstawiciela, który pojedzie do San Francisco, to muszę zrobić wszystko, żebym to była ja
      Rada zawsze wybiera kogoś, kto ma dobrą kreację, jest pełnoletni i przeczytał dokładnie informacje zawarte w arkuszu, który każdy otrzymuje
      W moim gatunku pełnoletność to 16 lat, więc mam pełne prawo jechać. W wieku 30 lat przestajemy się starzeć, a w wieku 100 lat umieramy. Możemy równie dobrze umrzeć wcześniej, gdy ktoś postanowi nas zastrzelić, udusić, itd. Nie wszyscy w tym świecie muszą być przecież nieśmiertelni.
      Sukuby osiągają pełnoletność i umierają tak samo, jak my. Jedynie starzeć przestają się 10 lat wcześniej.
      Wampiry i wilkołaki są nieśmiertelne, a pełnoletność osiągają, gdy kończą 18 lat. Wilkołaki przestają się starzeć tak jak my, za to wampiry wraz ze skończeniem 18 lat już się nie starzeją. Wiecznie piękne bestie... Tak jak sukuby.
      Wracając do tematu. Jeśli ktoś nie zjawia się na zebraniu, to jest to równoznaczne z tym, że nie kandyduje do roli reprezentanta.
      Muszę znaleźć jakieś sukienki, przemknęło mi przez myśl. Po kilkunastu minutach poszukiwania znalazłam tą idealną... Na pogrzeb


      Teraz wypadałoby znaleźć jeszcze jakąś na jutro. Po kolejnych kilkunastu minutach przekopywania szafy znalazłam cudowną sukienkę, a oto i ona


      Założyłam je i zrobiłam sobie w nich zdjęcie przed lustrem w łazience (tak, do mojej łazienki wchodzi się z pokoju). Chwilę później byłam już ubrana w rurki, shirt, trampki i kurtkę. Wybrałam numer mojego taty. Odebrał po 5 dzwonku
- No tak, jest jeszcze przed 9:00 - mruknęłam pod nosem zanim odebrał
- Kto to do jasnej cholery?! Czy Wy się ludzie nigdy nie nauczycie, że macie prawo mnie budzić dopiero po 9:00?! - usłyszałam jego zdenerwowany, lecz wciąż zaspany głos
- Tu Twoja córka - odpowiedziałam ze zrezygnowaniem w głosie - Ty za to nigdy nie nauczysz się, żeby patrzeć na wyświetlacz, aby zobaczyć kto dzwoni?
- O, Cassie. Wybacz mi, ale czy nie dawałem już kilkanaście razy do zrozumienia, że nie jestem typem rannego ptaszka i wstaję tak późno, jak tylko się da, co w tym biznesie nie jest zbytnio możliwe?
- Owszem, ale to nagły wypadek. Zostałam zamknięta i mam czas do 14:00. Dasz radę być tam gdzie zawsze za 30 minut?
- Po tygodniu?! Co tym razem zrobiłaś?! W 30 minut to ja ledwo zdążę pójść do kibla i się ubrać!
- Raczej co powiedziałam. To w takim razie masz 45 minut.
- A co ze śniadaniem? Muszę chyba coś jeść, prawda?
- Jesteś czarownikiem, czy nie? Przecież możesz je sobie w każdej chwili wyczarować.
- Czyżbyś zapomniała, że w świecie ludzi nie wolno czarować?
- Ale w Mirai Chizu można.
- Dobra, spróbuję tam być za 45 minut.
- Ty nie masz spróbować. Ty masz tam być na 100%, zrozumiano, Marshall? - tata nie lubi jak mówię do niego per "tato", bo wtedy czuje się stary, więc mówię do niego po imieniu.
- Dobra, będę.
- Świetnie. Zaraz wyślę Ci coś SMS-em, a ty mi na miejscu powiesz, czy może być. A teraz rusz dupę z wyra i idź się ogarnąć. Do zobaczenia za 45 minut.
      Rozłączyłam się, nie dając mu nic więcej powiedzieć. Wysłałam mu zdjęcia mnie w tych sukienkach i napisałam pod nimi: "Mam zamiar zrobić wszystko, żeby rada wybrała mnie na przedstawicielkę"
      Nie zatraciłam kontaktu z ojcem przez te lata. Za każdym razem, gdy jestem tu zamykana dzwonię do niego i umawiamy się na spotkanie. Jeszcze jakieś 2 lata temu widywaliśmy się co tydzień, ale teraz matka się trochę uspokoiła, albo po prostu ja zrozumiałam, że nie należy mówić jej wszystkiego, lub należy wręcz podkoloryzować niektóre wydarzenia.
      Na nasze spotkania zawsze wychodzę przez okno. Matka rzuciła zaklęcie blokujące tylko na drzwi. Pomimo tego, że mój pokój znajduje się na pierwszym piętrze, to przy moim oknie jest drzewo, po którym idzie z łatwością zejść. Co prawda na początku o mało co się nie pozabijałam, ale nabrałam wprawy i teraz wykonywanie tej czynności jest dla mnie tak przyziemne jak czesanie włosów.
      Tak więc otworzyłam okno, przełożyłam najpierw prawą nogę przez parapet a potem drugą. Gdy już pewnie stałam na dachówce, zamknęłam po cichu okno. Upewniłam się jeszcze, że wzięłam telefon i skoczyłam na drzewo. Potem zwinnie zeszłam z niego i spacerkiem udałam się do "naszego miejsca"

                                               *35 minut później*

      Dotarłam właśnie na polanę. Za każdym razem, gdy tu przychodzę, to nie mogę się nadziwić, jakie to miejsce jest piękne. Wątpię, by ktokolwiek wiedział o jego istnieniu poza tatą i mną. Usłyszałam jakiś szelest i trzask gałęzi. Odwróciłam się w kierunku, z którego dochodził dźwięk.
      Zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Rzucił się do ucieczki, ale powstrzymałam go zaklęciem i przywołałam do siebie.
      Jak tak mu się przyglądałam, to stwierdziłam, że to niezłe ciacho. Ciemne oczy, włosy i karnacja. Ale nie zawrócił mi jakoś specjalnie w głowie. Stwierdziłam również, że to nie może być czarownik. Zbyt przystojny.
- Z jakiego gatunku jesteś? - zapytałam. Odpowiedziała mi cisza i przerażone spojrzenie - Przecież Cię nie ugryzę. A nawet jak bym chciała, to prawo przecież zabrania jakichkolwiek bójek między rasami. Powtarzam pytanie: Do jakiego należysz gatunku?
- L-L...
- A więc Lykanin. Nie sądziłam, że to pokolenie używa jeszcze dawnych określeń. Jak brzmi Twoje imię?
- Cassie, z kim ty rozmawiasz? - usłyszałam tatę
- Marshall! - zarzuciłam mu się na szyję. Jak to dobrze znów go widzieć - To jest Lykanin
- Wilkołak? Tutaj? Przecież to nasz teren
- Ja już sobie pójdę - odezwał się cichy męski głos
- Nigdzie jeszcze nie idziesz. Najpierw powiedz mi jak masz na imię. Nie martw się, nie chcę Cię zakablować komuś ani nic. Chodzi po prostu o to, że nigdy nie miałam żadnego przyjaciela z innej rasy. Właśnie, jedziesz jako reprezentant swojego gatunku do San Francisco?
- Nie jadę...
- A więc jedzie Keanu?
- Nie... - odpowiedział z niepewnością. Potem jakby dostał olśnienia - Wysyła Lukę i Sarę
- Przecież oni się pozabijają... Ale to i tak dobrze, przynajmniej będzie tam ktoś z tego pokolenia - uśmiechnęłam się - Więc jak masz na imię?
- Da...
- Cassie, nie męcz go już - przerwał tata - Skoro już znalazł to miejsce, to umówcie się na kiedyś tam i wtedy sobie pogadacie, bo nie wiem czy pamiętasz, ale bezczelnie wyciągnęłaś mnie z łóżka nakazując mi tu natychmiast przyjść, ponieważ masz mi coś ważnego do powiedzenia.
- A no tak! To kiedy się spotkamy? - skierowałam pytanie do chłopaka - Albo wiem! Mógłbyś poprosić, żeby zabrali Cię ze sobą do San Francisco. Regulamin uznaje przecież do 6 osób.
- Dobrze. Zapytam...
- Świetnie! To do zobaczenia!
- Taa...
      Nim się obejrzałam zniknął w lesie otaczającym polanę.
- Te sukienki są niezłe, ale czy ta na jutro nie jest zbyt krótka? - powiedział tata
- Tato, tak się teraz nosi. Nikogo nie zdziwi ta długość.
- Mówiłem Ci, że nie lubię określenia "tato".
- A ja Ci mówiłam, że masz się nie wypowiadać na temat moich ciuchów, chyba, że Cię o to poproszę.
- Ech... Więc ogólnie rzecz biorąc te ciuchy są bardzo ładne.
- Tak lepiej. Czyli mogę jechać?
- Tak. Rozumiem, że głównym powodem jest Effie i ten...
- Skurwysyn? Tak. Masz całkowitą rację. Myślisz, że będę mogła przedłużyć sobie tam pobyt?
- Wątpię.
- Tak myślałam - w tym momencie do moich uszu dobiegł dziwny dźwięk
- Wybacz, ale jeszcze nic nie jadłem - zaśmiał się
      Również się zaśmiałam. Tata wyczarował jedzenie, a jako, że ja też jeszcze nic nie jadłam, to się przyłączyłam.

                                          *Jakieś 3 godziny później*

      Właśnie weszłam z powrotem do mojego pokoju. Jest 12:00. Zostały mi jeszcze 2 godziny. Rzuciłam na pokój zaklęcie wyciszające, puściłam muzykę i zaczęłam tańczyć i śpiewać. Po niecałej godzinie poszłam wziąć kąpiel, która zajęła mi 30 minut. Założyłam szlafrok i zajęłam się układaniem włosów i makijażem. Muszę przyznać, że jestem zadowolona z końcowego efektu



      Ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania i sprawdziłam godzinę. 13:50. Położyłam się na łóżku. Teraz pozostało mi tylko czekać, aż zaklęcie przestanie działać. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Stanęłam na równe nogi, poprawiłam sukienkę i włosy i zeszłam schodami na dół.
- Nie kandydujesz na przedstawicielkę? - zapytałam mamę, gdy zobaczyłam, że jest normalnie ubrana
- Nie. Wolę zostać tu z...
- Nie kończ. Doskonale wiem, z kim chcesz zostać - przerwałam jej. Wtedy do pokoju wszedł Danny - O wilku mowa - mruknęłam do siebie
- Cassie, jak miło Cię widzieć. Z jakiegoż to powodu chcesz wyjechać? Czyżbyś miała nas dość? - powiedział
- Ja się nie cieszę z Twojego widoku. Owszem, mam Was dość. Żegnam - ruszyłam do pokoju zebrań rady. Przechodząc koło niego "niechcący" prawie go przewróciłam

                                             *Godzinę później*

- I jak Ci poszło córeczko?
- Mam dwie wiadomości. Dobra jest taka, że zostałam wybrana, a zła jest taka, że nie pozwolono mi przedłużyć sobie tam pobytu, więc wracam pojutrze - poszłam do mojego pokoju, chwyciłam walizkę i zbiegłam z powrotem na dół.
      Tak, miałam już wcześniej wszystko spakowane. Wrzuciłam walizkę do bagażnika mojego kabrioleta, którego dostałam na 16 urodziny, wsiadłam za kierownicę, wrzuciłam bieg i ruszyłam. Całą drogę towarzyszyło mi radio, do którego sobie podśpiewywałam. Nawet nie zauważyłam, kiedy byłam już na miejscu.
      Gdy wjeżdżałam na teren zamku, który został wyjęty żywcem z jakiegoś horroru, pomyślałam, że pomimo tej mrocznej atmosfery tu panującej, to chętnie zostałabym tu na dłużej. Kiedy chciałam wyjść z auta, drzwi same się otworzyły
- Witam panienkę. Ty pewnie jesteś Cassandra? Ja jestem Laurent, służący Selene i dowódca służby - wyciągnął do mnie rękę i pomógł wysiąść. Po przyjrzeniu mu się stwierdziłam, że to na pewno nie jest wampir, a nawet jeśli, to nie od urodzenia, o czym świadczy kilka zmarszczek na twarzy. Jednak miał bardzo miły uśmiech
- Dziękuję. Tak, to ja. Miło mi pana poznać
- Nie ma za co. I proszę, mów mi po imieniu. Wezmę Twój bagaż i zaprowadzę do Twojego pokoju.
- Dobrze
      Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po wejściu do środka, to ogromne, białe schody wyłożone czerwonym dywanem. Laurent zaczął opowiadać
- Twój pokój znajduje się piętro wyżej, drugie drzwi na prawo od schodów. Jest on pomiędzy pokojem Sary i Luki, lykańskiego rodzeństwa, a pokojem Luny i Lilith, przyjaciółek z gatunku sukubów. Dalej są pokoje reszty młodych przedstawicieli. Na lewo od schodów są pokoje starszych reprezentantów.
- A co z pokojami osób, które tu mieszkają? - wymsknęło mi się - Przepraszam, jestem zbyt ciekawska - poprawiłam się szybko
- Nic się nie stało, przynajmniej wiem, że kogokolwiek obchodzi to, co mówię - uśmiechnął się, a mnie ulżyło - Jest jeszcze jedno piętro, na które wjeżdża się windą z pierwszego piętra, ale żeby Cię nie kusiło, to muszę Cię poinformować, że winda otwiera się tylko na odcisk palca kogoś, kto mieszka na tamtym piętrze. Pokoje służby znajdują się za drzwiami na lewo od wejścia, jednakże ja i Karou, służąca Selene mieszkamy razem z nią na ostatnim piętrze. To długa historia, ale w skrócie jesteśmy jedynymi osobami, które Selene bardzo lubi w tym pałacu, łącznie z jej siostrą.
- A co znajduje się na prawo od wejścia?
- Kuchnia, jadalnia, pralnia i pokój do szycia. Z obydwóch stron schodów znajdują się drzwi. Nieważne, którymi wejdziesz, trafisz do sali balowej, w której odbędą się jutrzejsze urodziny i część dzisiejszego pogrzebu. Z sali balowej można wejść do siłowni, biblioteki, na basen i do mini-kina.
- Full wypas - stwierdziłam - A propos pogrzebu, to gdzie się rozpoczyna? Na sali balowej?
- Nie. Rozpocznie się na skraju lasu za pałacem. Możesz tam dotrzeć przechodząc przez szklane drzwi, które znajdują się na sali balowej i prowadzą do ogrodu. Ceremonia oficjalnego uznania tego gnojka za martwego zaczyna się o 20:00 - jego słowa tak mnie zaskoczyły, że prawie spadłam ze schodów, po których właśnie wchodzimy - Nie martw się, nie ja jeden cieszę się z dzisiejszego dnia. Na liście osób, które nienawidzą go z całego serca, na pierwszym miejscu znajduje się Selene i wierz mi, że nikt jej raczej nie przebije.
- Skoro tak go nienawidzi, to dlaczego jest jego narzeczoną?
- Zmusił ją.
- Jak? Przekupił jakiegoś czarownika, by rzucił na nią jakiś czar?
- Tak jakby. Istnieje pewien tajny sposób, dzięki któremu wampir może sprawić, by dowolna osoba na świecie się w nim zauroczyła. Każdy gatunek ma swoje sekrety, jak sama dobrze wiesz
- Tak, to prawda... - przypomniał mi się mój przypadek. Prawie wszyscy czarownicy wiedzą, że matka mnie katuje, ale nic z tym nie robią. Na szczęście tego nie rozpowiadają. Każdy udaje, że nic o tym nie wie.
- Ale ten sekret mogę Ci zdradzić
- Czy nie powiedziałeś przed chwilą, że to tajny sekret?
- Owszem, ale ty jeszcze przydasz się Selene i będziesz musiała bronić się przed Alexandrem
- Słucham? - nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam
- Nic, po prostu znam się na ludziach i wiem, że można Ci zaufać. Tak więc, chcesz poznać sekret?
- Jeśli mogę...
- To bardzo proste. W przypadku człowieka wystarczy go pocałować, przemienić i znów pocałować, a jeśli chodzi o mieszkańców tego świata, to zamiast przemienić trzeba wypić trochę krwi. I oto cały sekrecik.
- Czyli, jeśli dobrze rozumiem, to on sprawił, że się w nim zakochała?
- Nie do końca. Przez cały czas jej nienawiść rosła, ale przy nim nie była w stanie powiedzieć o nim złego słowa, itd. Ogólnie, jeśli była przy nim lub gdy ktoś o nim wspomniał, sprawiała wrażenie szczerze zakochanej.
- A wcale tak nie było
- Właśnie. Jednakże, to dowodzi tego, że jest ona niezwykle silna, ponieważ gdy nie było go w pobliżu była normalna. Taka jak kiedyś.
- Chyba już rozumiem. Normalnie taki czar działa jak eliksir miłosny, ale w jej przypadku to nie do końca wyszło?
- Tak. Tutaj jest Twój pokój - zatrzymaliśmy się przed fioletowymi drzwiami, na których była czarna plakietka z białym napisem: Cassandra, 16 
- Dlaczego każde drzwi mają inny kolor?
- To określa gatunek i upodobania właściciela pokoju.
- Ta liczba to wiek?
- Tak
      Gdy otworzyłam drzwi, moim oczom ukazał się boski pokój. Każda ściana była w coraz to jaśniejszym odcieniu fioletu, a podłoga była wyłożona panelami z ciemnego drewna. Duże okno z białymi framugami prowadziło na balkon i ukazywało piękny widok, czarna szafa była wbudowana w ścianę, a na przeciwnej stało ogromne czarne łóżko z baldachimem pościelone pościelą w kolorze lila.
- Ten pokój jest boski!
- A wiesz, co jeszcze jest boskie? - zrobił chwilę przerwy - Twoja łazienka. Idź zobaczyć
      Pobiegłam z prędkością światła. Ściany łazienki były wyłożone czerwonymi i białymi kafelkami, a podłoga czerwonymi i czarnymi, tworząc szachownicę. Wanna rogowa, toaleta i umywalka wbudowana w jeden z blatów szafek były śnieżnobiałe. Nad umywalką było ogromne lustro z pięknym, czarnym obramowaniem stworzonym z jakichś zawiłych wzorów.
- To jest...
- Tak? - spytał z uśmiechem
- Niesamowite - wyszeptałam, bo z wrażenia brakowało mi tchu
- Cieszę się, że Ci się podoba
- Żartujesz? To mi się nie podoba. To mnie zwala z nóg!
- To dobrze. Niestety, muszę Cię już zostawić. Klucz do pokoju położyłem na szafce przy łóżku
- Dobrze, do zobaczenia
- Oczywiście.
      Opadłam na łóżko, nastawiając wcześniej alarm na 19:45 w razie, gdybym zasnęła. Puściłam muzykę i czekałam. Nie miałam pojęcia, że cokolwiek się dzisiaj wydarzy...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
      Wróciłam! I jak mi wyszedł ten rozdział? Znowu taki tasiemcowaty, ale nie chciało mi się go robić na 2 części :) Co myślicie o Cassie i reszcie? Narratorką następnego rozdziału będzie Luna. Nie mam zielonego pojęcia kiedy on się pojawi, ale najpóźniej za miesiąc od dzisiaj. Pojawili się również nowi bohaterowie, zostały rozszerzone opisy i zmienione niektóre zdjęcia obecnych już postaci-->tu. Do zobaczenia
                                                  +Selene+