środa, 10 lipca 2013

Rozdział 1

"Wampirzyca"

      Dzisiaj, jak każdego dnia zresztą, miałam lekcję manier. Jak w starych czasach. No ale co ja mogę za to, że jestem najstarszą żyjącą wampirzą księżniczką z mojego rodu? Mam 18 lat... Od 100 lat. Po mnie jest moja 117-letnia siostra. Później jest jeszcze kilka dziewczyn, ale one już urodziły się wampirami. Mają obecnie jakieś 70-80 lat. Aroganckie idiotki. Dlaczego trafiłam akurat na królewskie wampiry, a nie na normalne?
      Owszem, na początku mi się podobało, że jestem traktowana po królewsku i w ogóle, ale po jakimś czasie całkowicie się przekonałam, że królewski rodzaj wampirów jest po prostu arogancki, zapatrzony w siebie i bezduszny.
      Dziś, 12 października, są moje urodziny. 118... Coraz częściej zaczynam żałować, że poszłam do tego przeklętego zamku... Opowiem Wam, jak to się stało, że jestem wampirem.

                                      WSPOMNIENIA SELENE


      Razem z moją młodszą siostrą, Lorraine, szłyśmy ulicą w stronę centrum. Musiałyśmy zrobić zakupy, jak co tydzień. Zawsze chodziłyśmy wszędzie razem. Byłyśmy nierozłączne. Gdy wychodziłyśmy ze sklepu, koło nas przebiegła grupka dzieci. Jedno z nich ukradło Lorraine koszyk z zakupami, w którym był również portfel z pieniędzmi. Zaczęłam za nim biec. W tamtych czasach, jak na dziewczynę, w cholernie długiej i ciężkiej sukni, byłam bardzo szybka. Byłam najszybszą dziewczyną w naszym miasteczku. Dogoniłam tego dzieciaka bez problemu.

- Oddaj ten koszyk, natychmiast - zarządziłam zastawiając mu drogę.
- Prze-Przepraszam... - wyjąkał oddając mi koszyk.
      Przeliczyłam szybko pieniądze. Wszystkie były. Wpadłam na pewien pomysł. Widziałam, jak dziecko znika za zakrętem. Postanowiłam go dogonić.
- Hej, poczekaj chwilę - powiedziałam łapiąc go za ramię.
- Niczego nie ukradłem! Wszystko zostawiłem w koszyku! - powiedział z przerażeniem w głosie. Wyglądał, jakby się miał zaraz rozpłakać.
- Spokojnie, nie musisz się bać. Chciałam Cię tylko o coś zapytać.
- O co...?
- Z kim mieszkasz?
- Dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Po prostu odpowiedz.
- No to... Yyy... Jestem ja, brat, siostra, mama, tata i babcia.
- Czyli jest was w sumie 6?
- Tak...
- Masz tu... - otworzyłam portfel i przeliczyłam monety - 12 złotych monet. Po 2 na każdą osobę.
- Złotych?!
- Tak.
- A więc to ty jesteś Selene?
- We własnej osobie.
- Zawsze chciałem Cię zapytać gdzie nauczyłaś się tak szybko biegać.
- Nie wiem. Po prostu jestem szybka.
- Też bym chciał tak szybko biegać.
- Jeżeli będziesz trenować, to na pewno staniesz się tak szybki jak ja, a nawet szybszy.
- Tak myślisz?
- Tak. Zapamiętaj jedno: Jeżeli będziesz mocno wierzyć w swoje marzenia, to na pewno się spełnią.
- Skoro tak mówisz, to na pewno tak zrobię.
- A, jeszcze jedno. Dam Ci coś, jeśli mi obiecasz, że już więcej nie będziesz kraść.
- Dobrze, obiecuję.
- W takim razie, proszę - przykucnęłam przy nim i dałam mu buziaka w policzek.
- Dziękuję... Rodzice mi nie uwierzą, że spotkałem Ciebie i że dałaś mi monety i pocałowałaś mnie w policzek - powiedział czerwieniąc się.
- W takim razie, co powiesz na to, żebym odprowadziła Cię do domu?
- Naprawdę?
- Tak, ale musisz mnie zaprowadzić, bo nie wiem gdzie mieszkasz.
- Dobrze!
- Musimy jeszcze tylko wrócić pod sklep po moją siostrę, dobrze?
- Tak!
      Wróciliśmy więc do Lorraine. Chłopczyk ją przeprosił, że ukradł jej koszyk, a ona była wyraźnie zdziwiona. Ruszyłyśmy za nim, do tej biedniejszej części naszego miasteczka.
      Nasze monety dzieliły się na 2 rodzaje: złote i srebrne. Złote posiadali tylko Ci, którzy mieszkali w tej "lepszej dzielnicy", czyli m.in. moja rodzina. Taka 1 złota moneta odpowiadała 10 srebrnym, a to wtedy było dużo.
      Wracając do tematu: Gdy odprowadziłyśmy chłopca do domu, zaczynało się już ściemniać. Musiałyśmy zdążyć przed zmierzchem. Zapytacie, dlaczego? W tamtych czasach po zmroku na ulice wychodziło dużo różnych... "Istot magicznych". Głównie wampiry. Dopiero jakieś 10-20 lat później czarodzieje stworzyli coś takiego jak równoległy świat dla wszystkich członków społeczeństwa nadnaturalnego. Mirai Chizu - Tak nazwano ten świat. Nazwa ta oznacza Mapa Przyszłości.
      Ale wracając do sprawy. Kiedy byłyśmy na ulicy, na której stał nasz dom, zaczepił nas jakiś chłopak. Pytał się o drogę do centrum. Powiedziałyśmy mu, jak tam trafić. Na pewno nie tutejszy, pomyślałam. On wtedy zrobił coś, co nas bardzo zdziwiło. Dał nam 2 kartki zwinięte w rulon i związane czerwonymi wstążkami. Powiedział, żebyśmy otworzyły te kartki za tydzień, czyli 12 października. W moje 18 urodziny, pomyślałam...
      Gdy doszłyśmy do domu, było już ciemno. Rodzice zapytali się nas, dlaczego tak późno wróciłyśmy. Opowiedziałam im historię z małym chłopcem. Pominęłam jednak fakt, że spotkałyśmy chłopaka który wręczył nam jakieś rulony.
      Po kolacji jak zwykle poszłyśmy do swojego pokoju. Przebrałyśmy się w koszule nocne i położyłyśmy się do łóżek. Obydwie jednak nie mogłyśmy usnąć. Wciąż myślałyśmy o tym tajemniczym chłopaku.
- A może otworzymy je teraz? - spytałam.
- Lepiej będzie, jeśli otworzymy to tak, jak nam kazał. A najlepiej będzie, jeżeli w ogóle tego nie otworzymy. Mam co do tego złe przeczucia - odpowiedziała Lorraine.
- A niby co złego może się stać, gdy się rozwinie zwykły rulon?
- Nie wiem, ale nie chcę wiedzieć.
- Teraz tak mówisz.
- Może i tak. Ale na chwilę obecną nie mam zamiaru tego otwierać.
- Ech, jak chcesz. Dobranoc.
- Dobranoc.
      Tamten tydzień upłynął nam bardzo szybko. Gdy w końcu wybiła godzina 6:00, dnia 12 października, czyli godzina, o której zawsze wstawałyśmy, od razu wzięłam jeden rulon do ręki.
- Selene, chyba nie masz zamiaru tego otworzyć? - spytała mnie Lorraine
- Ależ oczywiście, że mam. Chcę wiedzieć, co tam jest napisane i dlaczego ten chłopak nam to dał.
- Dobrze, ale mnie w to nie mieszaj.
- No weź... Naprawdę nie chcesz wiedzieć co tam pisze? Nawet odrobinkę nie jesteś ciekawa?
- Może trochę...
- No to bierz swój rulon i odwiń go razem ze mną!
- Niech Ci będzie.
      Lorraine nie była co do mojej decyzji całkowicie przekonana. Ja jednak wtedy chciałam tylko to otworzyć i przeczytać. Tak więc zrobiłyśmy. Na mojej kartce napisane było:
"Książę Alexander pragnie zaprosić pannę Selene Moore do swojego zamku. Proszę stawić się dzisiaj, o godzinie 18:00, w zamku na strasznym wzgórzu. Będziemy panienki oczekiwać."
       Na kartce Lorraine pisało to samo, tyle że zamiast Selene pisało Lorraine.
- Skąd ten cały Alexander zna nasze imiona?! - spytała sfrustrowana Lorraine.
- A że niby ja mam to wiedzieć? Nie mam bladego pojęcia! Ale wiem jedno: Dziś idziemy na dłuższy spacer!
- Ty chyba do reszty oszalałaś?! Czy ty zamierzasz iść do zamku na strasznym wzgórzu?!
- Tak! I ty pójdziesz ze mną!
- Ja?! Niby dlaczego ja?! W przeciwieństwie do ciebie, ja mam zamiar jeszcze żyć!
- Pójdziesz, ponieważ napisali, że Ciebie także będą oczekiwać! Poza tym, dlaczego jesteś aż tak tym pomysłem przerażona?
- Po pierwsze: Krótko po wybiciu 18:00 zaczyna się ściemniać, a wiesz przecież, że straszne wzgórze nie jest 5 minut od naszego domu, tylko co najmniej 20. A po drugie: Czy ty nie słyszałaś o plotkach, które mówią o osobach zamieszkujących ten zamek?
- Po pierwsze: Jakby co, to przecież jestem najszybsza, a ty zaraz po mnie, a poza tym wiem gdzie kopać żeby zabolało. A po drugie: Słyszałam, ale tylko tyle, że lepiej się do nich nie zbliżać bo mogą coś komuś zrobić. Pytanie tylko, co takiego?
- Zabić. Plotki mówią, że to wampiry. Wszyscy w tym zamku. Bez wyjątków. Inne plotki mówią, że młody książę, który mieszka w tym zamku, czyli wychodziłoby na to, że to ten cały Alexander, właśnie poszukuje sobie żony i planuje urządzić jakiś wieczorek zapoznawczy czy coś w tym stylu.
      Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, ponieważ w tym momencie do pokoju weszli rodzice.
- Wszystkiego najlepszego, dziewczynki! - powiedzieli razem
- Dziękujemy! - ja i Lorraine odpowiedziałyśmy również jednocześnie
- Selene, cieszysz się, że od dziś jesteś pełnoletnia? - spytała mama, a tata już wyszedł.
- Ależ oczywiście!
- A ty Lorraine? Czy ty cieszysz się, że za rok od dzisiaj, również będziesz mieć 18 lat?
- Naturalnie!
- Och, jak ja Was kocham! A ten czas tak szybko leci... Jeszcze chwila i ja z tatą umrę, a Lorraine już będzie dorosła!
- Mamo, nie mów tak! Jeszcze nie umieracie. Jesteście jeszcze w pełni sił.
- No właśnie, jeszcze. Ale dość tych smutków i żali! Dziś są Wasze urodziny, więc pytam: Macie ochotę porobić dzisiaj coś innego niż zwykle?
       Kątem oka spojrzałam na Lorraine, dając jej do zrozumienia, że ja mam taki a nie inny zamiar. Ona wyglądała, jakby kompletnie mnie ignorowała i postanowiła pokrzyżować moje plany:
- Wiesz mamo, my nie... - zaczęła mówić, jednak w porę jej przerwałam:
- Nie możemy wyobrazić sobie lepszego prezentu!
- Cieszę się. A więc co chcecie dziś robić?
- Chciałybyśmy dzisiaj wieczorem pójść na wieczorek zapoznawczy do zamku na strasznym wzgórzu.
- Hmm... Wieczorek zapoznawczy, powiadasz?
- Tak.
- Czy na takich wieczorkach członkowie rodzin królewskich nie szukają sobie partnerów?
- Właśnie tak!
- W takim razie możecie iść. Kto wie, może będziecie mieć tyle szczęścia, by ktoś Was poprosił o rękę?
- Dziękujemy! - powiedziałam i rzuciłam się mamie na szyję. Wzrokiem nakazałam Lorraine zrobić to samo. Widać było, że się na mnie wkurzyła, ale czego się nie robi dla siostry i mamy...
      A no tak, zapomniałam Wam powiedzieć. 12 października mam urodziny nie tylko ja, ale również Lorraine. Urodziła się rok po mnie. Równy rok. Nie wiem jak rodzice to zrobili i nie chcę wiedzieć.
One Republic - All The Right Moves
      Wracając do tematu: Punktualnie o 18:00 byłyśmy pod zamkiem. Był ogromny i piękny.
- Masz szczęście, że mama nie plotkuje i nie lubi słuchać plotek. Inaczej by się nie zgodziła, żebyśmy tu przyszły - powiedziała Lorraine
- A ty naprawdę wierzysz we wszystkie plotki?
- Cóż, jedna już się sprawdziła. Książę zorganizował wieczorek zapoznawczy.
- Tak właściwie, to na kartkach nie było żadnej wzmianki o wieczorku zapoznawczym. Równie dobrze to może być zwykła potańcówka, albo po prostu chce się pochwalić swoim zamkiem i obecnością w naszym małym miasteczku.
- Ty to zawsze znajdziesz jakieś inne wytłumaczenia...
- Owszem. Optymizm to moja wrodzona cecha.
- Tak... Moja to najwyraźniej realizm.
- Nie, twoja to pesymizm.
- Czy mają panienki zaproszenia? - spytał stojący przed ogromnymi drzwiami mężczyzna.
     Ubrany był w czarny garnitur, ale inny niż w tych czasach się nosiło. Taki jakby... Wiktoriański? Na moje oko miał nie więcej jak 30-40 lat.
- Oczywiście - powiedziałam pokazując mu 2 zaproszenia, które dostałyśmy tydzień temu.
- Jakich imion panienki używają?
- Jestem Selene, a to moja siostra, Lorraine.
- A ileż to lat macie?
- Ja mam 18, a siostra 17 lat.
- Hm... Pozwolę sobie uprzedzić Was, że osoby niepełnoletnie będą musiały wyjść wcześniej - widząc nasze miny dodał - Niestety, ale to nie ja ustalam tu zasady. A teraz, zechcą panienki wejść?
- Tak, dziękujemy
- A, jeszcze jedno. Nie możecie tam przebywać w takich strojach.
- Co to znaczy?
- To oznacza, że będą panienki musiały pójść ze mną i przebrać się w suknie przygotowane na wszelki wypadek. Pozwolą panienki? - spytał biorąc nas pod rękę
- Naturalnie - odezwała się w końcu Lorraine.
      Ku mojemu zdziwieniu nie weszliśmy tymi ogromnymi drzwiami, lecz poszliśmy okrężnie, aż doszliśmy do jakichś schodów. Prowadziły one na balkon. Z balkonu weszliśmy do pokoju. A właściwie komnaty. Wielkością przypominała... 2 złączone salony. Dosłownie. A może nawet 3. Przy ścianie było ustawione kilka sukni w rzędzie. Mężczyzna powiedział, żebyśmy sobie jakieś wybrały. Ja wybrałam czerwoną, a Lorraine białą.
- Świetnego panienki dokonały wyboru.
- Wiemy - powiedziałyśmy jednocześnie. Znowu.
- Cóż za skromność - powiedział uśmiechając się.
      Wziął nas pod ręce. Teraz znowu poszliśmy inną drogą. Z komnaty przeszliśmy do równie pięknego korytarza. Szliśmy tak, a mnie zdawało się, że ten korytarz nie ma końca i że wciąż jesteśmy w tym samym miejscu.
- Dlaczego nie spytał nas Pan o nazwiska? - zapytałam. Wciąż mnie to nurtowało.
- Ponieważ już niedługo nie będzie panience potrzebne... - usłyszałam jego głos, ale wciąż przypatrywałam się jego twarzy i nie poruszył nawet trochę ustami. Po chwili jednak powiedział normalnie:
- Cóż, księcia nie obchodzą nazwiska. Imiona prawdę mówiąc również, ale trzeba jakoś potwierdzić zaproszenia, nieprawdaż?
- Owszem... - może to poprzednie mi się tylko zdawało?
      Wtedy stanęliśmy przed ogromnymi, białymi drzwiami, na których wyryte były złote wzory, oraz jakieś dziwne znaki, których nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. Mężczyzna je otworzył i poprowadził nas przez nie. Gdy schodziłyśmy po złotych schodach, wszyscy zgromadzeni na sali natychmiast przerwali rozmowy między sobą i wlepili wzrok w nas.
- Co nagle tak cicho się zrobiło? - spytał jakiś męski głos. Miałam wrażenie, że już gdzieś go słyszałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Wtedy dodał - Ach, już rozumiem. Przybyli kolejni goście.
- Tak, mój Panie - odpowiedział ten mężczyzna, który nas tu przyprowadził. Skoro powiedział Panie, to oznacza to, że musi być jego... Lokajem? No bo chyba nie sługą... - Pragnę przedstawić panienki Selene - mówiąc to przerwał, a ja zrozumiałam, że należałoby się skłonić. Na schodach było to dość trudne, z ledwością utrzymałam równowagę, ale się udało - Oraz Lorraine - znów przerwał. Lorraine z łatwością wykonała skłon - Moore.
      Gdy wypowiedział nasze nazwisko, wszyscy ludzie na sali natychmiastowo zaczęli szeptać. Jesteśmy aż tak znane czy co, pomyślałam. Wtedy przed nami pojawił się chłopak. Ten sam, który wręczył nam zaproszenia. Wyciągnął do mnie rękę i powiedział:
- Witaj w moim zamku, Selene. Pozwolisz, że dalej to ja Cię poprowadzę?
- Oczywiście - odpowiedziałam i podałam mu rękę. Nie sposób odmówić księciu.
- Ciebie również witam, Lorraine. Czy ty również pozwolisz mi Cię dalej poprowadzić? - mówiąc to wyciągnął drugą rękę, w stronę mojej siostry
- N-Naturalnie
      Zdawała się dziwna. Tak jakby w ogóle nie potrafiła myśleć o niczym innym jak o gapieniu się na księcia Alexandra jak sroka w gnat. Owszem, był przystojny, ale to przecież niegrzecznie gapić się tak na kogoś. Gdy zeszliśmy w końcu ze schodów, Alexander przemówił iście królewskim tonem:
- Moi drodzy, bardzo mnie cieszy fakt, że zjawiliście się w moich skromnych progach. Poznajcie dwie urocze nowe członkinie naszego towarzystwa: Selene oraz Lorraine Moore. A teraz, bawcie się! W końcu po to to zorganizowałem! - zerknął w stronę lokaja i dodał - Ty też Laurent, śmiało!
      Ten się tylko uśmiechnął. W sali rozbrzmiała muzyka. Książę Alexander poprosił mnie do tańca. Zgodziłam się, bo co innego miałam zrobić. Lorraine wyglądała na wkurzoną i przeszła pod schody, skąd mogła nas doskonale widzieć i obserwować. Wtedy podszedł do niej Laurent. Przez chwilę o czymś rozmawiali, a potem zaczęli tańczyć. Nie wiem jak długo ja tańczyłam, ale wydawało mi się, że to trwało wieczność. Gadałam z Alexandrem sama nie wiem o czym. Praktycznie go nie słuchałam, tylko mu przytakiwałam, albo udzielałam odpowiedzi, gdy było to konieczne. Był przystojny i pociągający, ale jakaś część mnie mówiła mi: "Nie słuchaj go! Uciekaj stamtąd, póki jeszcze żyjesz!" Coś w tym stylu. Dzisiaj wkurzam się, że nie posłuchałam tego wewnętrznego głosu, ale mniejsza o to. Gdy w końcu skończyliśmy tańczyć, książę przeszedł na podest i powiedział:
- Mam nadzieję, że dzisiaj bawiliście się tak samo świetnie jak ja. Teraz pragnę Wam ogłosić to, co być może Laurent już Wam powiedział przy wejściu. Wszyscy, którzy jeszcze nie są pełnoletni, muszą opuścić zamek. Ale zanim to nastąpi, ustawcie się w dwóch rzędach. Po lewej stronie pełnoletni, po prawej niepełnoletni.
     Bałam się, że Lorraine może być jedyna. Jednak po obydwu stronach ustawiło się tak jakby tyle samo osób. Alexander spojrzał na nasz rząd.
- 17 lat to jeszcze nie pełnoletność, Dalio - mówiąc to wydawało mi się, że patrzy na mnie. Wtedy jakaś dziewczyna obok mnie się odezwała:
- Ależ Aleksandrze! Został mi tylko tydzień do ukończenia pełnoletności!
- Owszem, ale na chwilę obecną wciąż masz 17 lat.
      Dziewczyna zrezygnowana przeszła na prawą stronę.
- Ktoś jeszcze uważa, że już jest pełnoletni? - spytał Alexander patrząc na początek naszego rzędu. Wtedy jeszcze jakieś paręnaście osób przeszło na drugą stronę. Wtedy książę dodał - Wszystkie dziewczęta, które dzisiaj mają na sobie suknię na wszelki wypadek, mogą ją sobie zatrzymać. Moi mili, liczę że jeszcze kiedyś się spotkamy, więc do zobaczenia.
      Kiedy Alexander skończył mówić, Laurent otworzył drzwi. Wszyscy z prawej strony zaczęli po kolei wychodzić, gęsiego. Lorraine była ostatnia. Spojrzała na mnie. W jej oczach widać było wściekłość, żal, smutek. Wszystko na raz. Miałam zamiar opuścić zamek, lecz wtedy drzwi się zamknęły, a Alexander powiedział:
- Teraz każdy z Was może robić to, na co ma ochotę. Oczywiście w granicach rozsądku - podchodząc do mnie posłał mi zniewalający uśmiech, a ja czułam, jak nogi się pode mną uginają - Masz może ochotę pozwiedzać zamek?
- Oczywiście - nie to chciałam powiedzieć. Chciałam powiedzieć coś w stylu: 
- " Niech książę wybaczy, ale muszę iść z siostrą" - Jakaś siła po prostu mną manipulowała, ale nie miałam pojęcia co to było.
      Chodziliśmy tak, nie wiem jak długo, aż w końcu doszliśmy do drzwi koloru świeżej krwi. Dosłownie. Gdy weszliśmy do środka, usiadłam na kanapie ustawionej na środku komnaty. Alexander stanął za mną i...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
      Witam na moim drugim blogu: "Dwa Światy, Kilka Osób, Jedna Decyzja". Oto zakończył się rozdział 1. Wyszedł trochę za długi, dlatego ucięłam w takim momencie. Nexta oczekujcie nie wcześniej jak 25/26 lipca, ponieważ od jutra(11 lipca) do 24 lipca będę na koloniach. Na początku każdego rozdziału będzie obrazek, który będzie mniej więcej pasował do rozdziału. Czasami będzie się również pojawiał link do piosenki w miarę pasującej do rozdziału. Dzisiejszą piosenkę wybrałam głównie ze względu na teledysk. To chyba wszystko co miałam do powiedzenia... A, jeszcze jedno: Na tym blogu będę się podpisywać jako +Selene+. Więc do zobaczenia
                                                 +Selene+

4 komentarze:

  1. Wcale nie za dlugi! :/ Jak dla mnie moglby byc jeszcze dluzszy! :D Rozdzial jest bardzo fajny a pomysl ciekawy! :D Akcja widze powoli sie rozkreca! :D Ale dlaczego urwalas w takim momencie?! Ty zuo ty... Ty lubisz konczyc w takich momentach...
    Juz nie moge doczekac sie nn! :D Dawaj szybciutko proosze :D
    PS. Zapraszam na mojego bloga o wampirach wilkolakach ipt. itd. ;)
    http://drake-and-nina-love-and-fantastystory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy blog no i czadowy rozdział :D czekam na następny :D jeśli chcesz to luknij na mój blog :D pozdrawiam ;* http://wordwilde.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No fajny rozdziałek!! Tylko jedna rzecz mi nie pasuje Luke Mitchell w roli Alexa ale to szczegół. Czekam nn ^^.
    Sorki za spamik: Zapraszam do mnie: http://darkworldofadventure.blogspot.com/
    Potrzebuje pomocy w ankiecie!! Help Me!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. O naprawdę mnie tym rozdziałem zaciekawiłaś! :* Selene wydaje mi się ciekawą postacią i intryguje mnie czy to właśnie Książę ją przemienił? :D W każdym bądź razie możesz być pewna iż zamierzam nie raz wpaść na twojego bloga, ponieważ na ten moment moje zdanie o tym opo ma bardzo dobrą opinię ^.^

    OdpowiedzUsuń